czwartek, 28 marca 2013

One Shot "You can run away with me anytime you want" cz. 2

 Na Na Na....
Ciąg dalszy tego pokręconego shota xd
Następna część będzie już ostatnią częścią ;P
~Till, miło mi słyszeć, że ci sie to podoba :3
______________________

Frank

-Jak sie nazywasz?-spytał chłopak
-Frank Iero
-Gerard Way-powiedział i uścisnęliśmy sobie dłonie
Po chwili przedstawił mnie reszcie. Zespół nazywał sie My Chemical Romance. Z całej tej grupki najsympatyczniejszy wydawał się Gerard. Albo Mikey. Przerażały mnie jednak te jego krzywe kolana.... I brak uśmiechu. Cały czas ma takiego poker face'a. To go wyróżnia od reszty. I Matt i Ray, a w szczególności Gerard szczerzyli zęby.
Podpisaliśmy kontrakt, a potem poszliśmy do kafejki żeby sie lepiej poznać. Jak sie okazało, wiele łączyło mnie z Gerardem. Obydwoje lubimy The Misfits, nienawidzimy poniedziałków, uwielbiamy gotować... i tak dalej i tak dalej. Zauważyłem, że Ray jest kimś kto rzuca sucharami na lewo i prawo, dzięki czemu rozśmiesza wszystkich dookoła. I do tego ma śmieszne afro. Matt wydawał sie być bardziej spokojny od reszty.
Kiedy reszta chłopaków była pogrążona w kłótni co jest lepsze tosty czy zapiekanki, odezwałem sie do Gerarda:
-Jak myślisz, polubili mnie?
-Jasne-uśmiechnął sie-Jesteś taki jak my
Miło było mi to usłyszeć. Poczułem sie... doceniony.

Na próby umawialiśmy sie w każdą sobote w domu Matta. Z nimi nawet próby były wyjątkowe. W poprzednim zespole jak coś spieprzyłem to wrzeszczeli na mnie, a teraz? Śmieją sie i próbujemy drugi raz. Naprawdę ich polubiłem. Miałem nadzieje, że nie rozpadną sie tak jak poprzedni zespół.

Z każdym dniem mieliśmy coraz więcej fanów. Przechadzając sie po mieście, ludzie podchodzili do nas i prosili o autografy, śpiewali nasze piosenki i ubierali koszulki z zespołem. Zmienialiśmy życia innych. A z tego co wiem, do tego dążył Gerard. Udało mu sie.

Gerard

Byliśmy co raz  to bardziej sławni. Pojechaliśmy nawet w trase koncertową. Na początku przed każdym występem cholernie sie stresowałem, ale potem było coraz lepiej. Mimo tego iż nie byliśmy aż tak znanym zespołem, to na każdy koncert przychodziło sporo ludzi.
Przed ostatnim koncertem podczas trasy, wszyscy siedzieliśmy lekko poddenerwowani w garderobie.
-Dobra, idziemy już-odezwał sie Matt
Wyszedł z garderoby razem z Ray'em i Mikey'em. Poprawiłem jeszcze swoją fryzure i w sumie mogłem wychodzić. Nagle podszedł do mnie Frank i położył ręke na ramieniu.
-Wiesz Gerard.... Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Mógłbym dla ciebie nawet zginąć
Chwile stałem w milczeniu.
-Jezu... Frank, ty też jesteś moim najlepszym przyjacielem. Zrobiłbym dla ciebie wszystko
Uśmiechnął sie i uścisnęliśmy sie. Na lepszego przyjaciela nie mogłem trafić.
Po zakończeniu trasy koncertowej postanowiliśmy pojechać na jakieś wspólne wakacje. Niestety Matt nie mógł pojechać, ale reszta na 100% jechała. Długo zastanawialiśmy sie gdzie, ale w końcu ustaliliśmy że chcemy sobie poodpoczywać na słonecznej plaży.

środa, 27 marca 2013

One Shot "You can runaway with me anytime you want"

Macie tutaj pierwszą część Shota. Jak sie spodoba to będe dawała kolejne (ten fragment jest akurat efektem nudy na lekcjach) :3 Przewiduje że będzie on miał 3 części xd
______________________________

Gerard

To było straszne. Po prostu straszne. Co więcej moge powiedzieć? Oglądanie jak giną ludzie, nigdy nie jest przyjemne. A tu giną ich tysiące.
Razem z Mikey'em, Ray'em i Mattem oglądaliśmy w telewizji zamach na dwie wieże.
Przeczesałem swoje czarne włosy. Skąd sie w ogóle biorą tacy ludzie? Gdybym mógł zmienić świat... Chwila, przecież moge!
-Chłopaki! Mam genialny pomysł! Już wiem co będe robił w przyszłości! Będe zmieniał i ratował życie innych-krzyknąłem
-Zostaniesz psychologiem?-spytał Mikey
Mikey... Najlepszy brat na świecie. Wiecznie pogrążony w świecie pełnym jednorożców i tosterów.
-Weź wyjdź-powiedziałem i rzuciłem w niego poduszką
-No co?-uśmiechnął sie
-Załóżmy zespół!-kontynuowałem z zapałem
Zapadła chwilowa cisza. Chłopaki wpatrywali sie we mnie i nie wiedzieli co powiedzieć.
-Ej.. to zabrzmi dziwnie i nieprawdopodobnie... Ale podoba mi sie pomysł Gerarda-odezwał sie Matt
W końcu sie dogadaliśmy i założyliśmy zespół. My Chemical Romance. Ja miałem być wokalistą, Mikey basistą, Matt perkusistą i Ray gitarzystą. Był tylko jeden, malutki problem. Brakowało drugiego gitarzysty. Jasne, ja mogłem grać, ale mam problem ze skupieniem sie na dwóch rzeczach... Ułom ze mnie.
W końcu zaryzykowaliśmy i poszliśmy do studia. W recepcji powiedzieli nam że mamy iść na pierwsze piętro i drugie drzwi po lewej. Idąc korytarzem trafiliśmy na czwórke kłócących sie chłopaków.
-To nie nasz styl!-krzyknął jeden z nich blondyn
-Wiecie co? Grajcie se co chcecie. Mam to gdzieś. Odchodze-odezwał sie brunet
-Ja też chciałem odejść-dodał blondyn
-Co?! Nie możecie!-wykrzyknął milczący dotychczas czarnowłosy
W końcu rozeszli sie, zostawiając czarnowłosego samego. Chłopak usiadł na jednym z krzeseł, a ja spojrzałem pytająco na chłopaków.
-Idź spytać na czym gra-szepnął Mikey
Podszedłem do chłopaka i przysiadłem obok.
-Cześć. Podsłuchaliśmy waszej kłótni... i tak sie zastanawiam z chłopakami na czym grasz
Spojrzał na mnie zdziwiony. Miał oczy pełne emocji, czarne włosy odstające z każdej strony i kolczyka w wardze.
-Na gitarze-odezwał sie
Uśmiechnąłem sie porozumiewawczo w strone chłopaków.
-A może chciałbyś dołączyć do naszego zespołu?
Zatkało go przez chwile. Obcy człowiek proponuje mu dołączenie do zespołu. Troche dziwne.
-Przecież sie nie znamy... Skąd ta pewnośc, że sie polubimy i dogadamy?
-Zaryzykujemy-uśmiechnąłem sie, a po chwili on odwzajemnił uśmiech-Chodź, przedstawie cie reszcie

wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 33

 Haha, efekt dzisiejszej nudy xd
~Till, przerażasz mnie :P Ale już mam kilka pomysłów na one shoty  (nudy na lekcjach) ;3 oczywiście tematyką będzie Frerard :D
Na jakieś nowe, dłuższe opowiadanie jak na razie chyba nie ma co liczyć.... ;___; Ale one shoty będą sie pojawiać ;3
No to macie to badziewie (buahahahahah) :3

Frank

Jako małżeństwo (o ile można tak o nas mówić...) byliśmy już ponad rok. Byłem naprawdę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. No i do tego nasza kariera sie rozwijała. Wydaliśmy kolejną płyte, za którą dostaliśmy nawet kilka nagród.
W sumie ludzie zbytnio o nas nie gadali. A przynajmniej nie tyle ile myśleliśmy. 

Pewnego słonecznego dnia poszliśmy na spacer po parku. Przysiedliśmy na jednej z naszych ulubionych ławeczek i patrzyliśmy na dzieci bawiące sie w piaskownicy.
-Jak myślisz, moglibyśmy adoptować dziecko?-odezwałem sie
-Myśle, że to dziecko nie było by do końca szczęśliwe-stwierdził
-Zrobilibyśmy wszystko co w naszej mocy-kontynuowałem-No proooooosze
Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja zrobiłem minke smutnego dziecka. To go zawsze przekonuje. 
-Ok, spróbujemy-powiedział w końcu
Jak sie okazało, jest szansa, że możemy adoptować dziecko. Byłem mega szczęśliwy. Przecież dzieci są słodkie i w ogóle. 
Pani z domu dziecka pokazała nam kilka słodkich dzieciaków. Najbardziej urzekła mnie dziewczynka, która miała coś ponad rok. Była taka urocza... Gee podzielał moje zdanie.

Po kilku miesiącach i różnych formalnościach w końcu mogliśmy adoptować to słodkie dziecko. Nazwaliśmy je Bandit. Nie, to nie od bandyty. Ale to imie do niej idealnie pasuje. Bandit Lee Way. Uroczo, no nie? Avril również jest nią zachwycona. No i została jej chrzestną. A Mikey chrzestnym. Troche patologiczna rodzinka. Ale zrobie wszystko by czuła sie z nami jak najlepiej.

Notatka :3

Jak już pare razy wspominałam, myśle że to koniec.
Nie mam co opisywać (było to widać już w poprzednim rozdziale. Ślub Gee i Franka? Really?)
Bloga nie usune, ani nic...
I mam do was pytanie (o ile ktokolwiek to czyta ;o)...
Chcielibyście jakieś nowe opowiadanie, albo jakieś króciutkie historyjki? Mogą być o czymkolwiek xd Ja lubie pisać, więc dla mnie to będzie przyjemność ;3
Więc jeżeli ktoś ma jakieś życzenia, to piszcie-postaram sie je spełnić :D
Póki co, będe pisała drugie opowiadanie : Na Na Na Na
Rzucajcie swoimi pomysłami ;D
Pozdrawiam ^^
A no i ten tego, mam strasznie dużo wyświetleń jak na taką beznadzieje xd

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 32

Żeby wam sie nie nudziło i żeby wam poprawić humor czy coś, napisałam ten oto beznadziejny rozdział ^^
Mam ponad 3000 wyświetleń *u* (Wojtek, uwielbiam cie xd ;*)

_____________________________________
Avril

Wróciłam do domu ze spotkania z bratem Gerarda i zobaczyłam w skrzynce na listy jakieś zaproszenie. Jak sie okazało było to zaproszenie na... ślub Gerarda? Powaga? Troszke mnie przytkało. Czemu mi nic wcześniej nie powiedział? W końcu jesteśmy przyjaciółmi. To geje mogą brać ślub? Życie mnie zaskakuje. 

Na ślub poszłam z Mikey'em. Zaczęliśmy sie umawiać kilka miesięcy temu i byłam z nim naprawdę szczęśliwa. Żeby nie było, nie zależy mi na jego pieniądzach, tylko na nim. Jest bardzo wyjątkowym chłopakiem.

Wracając do rzeczy... Na ślubie w sumie nie działo sie nic takiego. No a ich rodzice zrobili im miłą niespodzianke i kupili bilety na wyjazd do Paryża. 
-Avril, fajnie że jednak przyszłaś-ucieszył sie Gee
-Życze wam wszystkiego dobrego. A nie martwicie sie, jak to będzie?
-Nie-odpowiedział z uśmiechem Frank-Ludzie zawsze będą coś gadać, ale najważniejsze że mamy siebie-chwycił Gerarda za ręke
To sie nazywa prawdziwa miłość. Uważam za wspaniałe, że nie wstydzą sie swoich uczuć. Gdybym ja umawiała sie z dziewczyną to bałabym sie że ludzie będą o nas gadać. Oni jednak widzą tylko siebie. Słodko.
-Jak myślisz, jak my skończymy w przyszłości?-spytał nagle Mikey
-Nie wiem. Ja chce mieć dwójke dzieci-uśmiechnęłam sie
Właśnie, dzieci. Frank kiedyś mówił, że chciałby mieć dzieci. Czy to w ogóle możliwe w takim związku? Ja nie mam nic przeciwko, ale społeczność raczej nie toleruje takich związków. Jeżeli adoptowali by dziecko, to ono raczej nie byłoby zbyt lubiane. No chyba, że zaryzykują. Ja będe ich wspierać we wszystkim co robią. 
-Gerard, myśleliście o dzieciach?-zaciekawiłam sie
-Rozmawialiśmy na ten temat-zaczął-Ale co z tego wyjdzie to jeszcze zobaczymy. Myśle że nie byłoby zbyt szczęśliwe z takiej rodzinie...
-Wiesz co? Dla dzieci najważniejsza jest miłość. Już nie ważne czy matczyna czy ojcowska
-Frank będzie robił za matke-uśmiechnął sie
Mini "przyjęcie" trwało gdzieś do północy. Nie wiem, nie pamiętam i nie patrzyłam na godzine. 
-Avril, może pójdziemy do mnie?-usłyszałam głos Mikey'go
-Czemu nie-uśmiechnęłam sie

__________________________________
Trololololo, to jest beznadziejne, ale nie chciałam was zaniedbywać xd

sobota, 23 marca 2013

Notatka!

Kill me.
Wyjątkowo nie dodaje rozdziału, tylko zabójczą informacje.
MCR sie rozpada ;__;
Zespół który tyle dla mnie znaczy, ogłasza że to koniec. Po prostu koniec. My Chem to jedyny zespół który umiał wyprowadzić mnie z doła, umiał mnie pocieszyć.... A teraz ich nie będzie. Nie będe czatowała na jakieś nowe piosenki, czy na ich koncert w Polsce.
Mam nadzieje że szybko sie ta sprawa wyjaśni i okaże sie że to głupi żart, czy cokolwiek.
Jeżeli to prawda to ide po line ;___; Bez nich życie nie ma sensu.
Więc módlmy sie, bo oni muszą nadal grać.
Powspominajmy te wszystkie lata <3

I Brought You My Bullets, You Brought Me Your Love

https://www.youtube.com/watch?v=iL31ZwVaY_U 

https://www.youtube.com/watch?v=hXmEB_N_T0I 

Three Cheers For Sweet Revenge

https://www.youtube.com/watch?v=1uOFXGgr6rY 

 https://www.youtube.com/watch?v=0qeWDrwW-20

https://www.youtube.com/watch?v=00Z-Gbyb7l8 

 The Black Parade

https://www.youtube.com/watch?v=_8b_h38md4E 

https://www.youtube.com/watch?v=1izctHJ7FAQ 


Danger Days: The  True Lives Of The Fabulous Killjoys

https://www.youtube.com/watch?v=seFu9fQ_-FI  


https://www.youtube.com/watch?v=edOMidbotC8

 Conventional Weapons

https://www.youtube.com/watch?v=Sfmzkj5QSto 

https://www.youtube.com/watch?v=ZSg-eHng52E 




Jeśli to faktycznie koniec to mnie zabijcie. Mówie poważnie. Nie wyobrażam sobie bez nich życia. Są moimi bohaterami <3
Kocham was chłopaki!  

czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 31

No ok.. Myśle że to już koniec... Powstaje z tego jakaś zboczona telenowela i nie wiem czy warto to pisać i wgl...
Ale i tak dziękuje za tyle wyświetleń (Wojtek ty szatanie :*)
Tak jak obiecałam, romantyczny rozdział *_* a przynajmniej mam nadzieje że jest romantyczny...




_____________________
Frank



Rok po wydaniu płyty byliśmy już totalnie znani. No i zaczęliśmy prace nad kolejną płytą. Ale nie o tym chciałem pisać. No może troche...

Zbliżały sie walentynki. Tak, to najbardziej wyjątkowe święto. Znowu miałem spędzić je z Gee. Byliśmy już razem... 4 lata? Na pewno dobrze licze? To strasznie długo... Ale z nim mogłem spędzić całą wieczność.

Wracając do tematu...

Gerard powiedział, że jego brata nie będzie w domu, więc tym razem Walentynki spędzimy u niego. Bałem sie co on może wymyśleć.

Tak jak myślałem zaskoczył mnie. Na stole leżały płatki róż i świeczki. Jak stwierdził przyszykował romantyczną kolacje. Cokolwiek by przygotował dla mnie, będzie romantyczne.

Po zjedzonej kolacji nadal siedzieliśmy przy stole i rozmawialiśmy. O tym co razem przeszliśmy i przejdziemy.

W pewnym momencie Gerard wstał z krzesła i klęknął obok mnie. Ok... Mógł zrobić tylko jedno, ale jakoś nie sądziłem, że faktycznie o to mu chodzi. Jednak po chwili wyciągnął z kieszeni pudełeczko i jedną ręką chwycił moją dłoń.

-Frankie... Kocham cie najbardziej na świecie... Czy.. Wyjdziesz za mnie?

Nie wierzyłem w to co słysze. Siedziałem tak chwile zamurowany, a po chwili rzuciłem mu sie na szyje.

-Oczywiście, że tak-ucieszyłem sie

Podniósł mnie, a ja oplotłem go nogami w pasie.

-Już na zawsze razem-szepnął mi do ucha

-I jeszcze dłużej-dodałem

W końcu postawił mnie na ziemie i pocałował.

-A i w końcu zamieszkamy razem-uśmiechnął sie

Czy mogło sie zdarzyć coś jeszcze lepszego? Mój ukochany właśnie mi sie oświadczył i mówi że zamieszkamy razem. Chyba mam niezłego dilera. Albo niezłe szczęście.

-Kocham cie-odezwałem sie

-Ja ciebie też

_____________________
Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. I teraz nikt mi go nie odbierze. Zaręczyny to najlepsza rzecz jaką mogłem zrobić. Tylko teraz trzeba było to jakoś oznajmić rodzicom.
Razem z Frankiem przygotowaliśmy obiad i zaprosiliśmy rodziców i moich i jego.
-Boje sie-szepnął kiedy usłyszał dzwonek do drzwi
Ok... Ja umierałem ze strachu! Przecież oni mnie rozszarpią.
-Co to za niespodzianka?-spytała moja mama po tym jak siedliśmy przy stole
Spojrzałem na Franka i uśmiechnąłem sie aby dodać mu otuchy.
-Zaręczyliśmy sie
Zapadła cisza. Bardzo niezręczna cisza. Nie lubie takiej ciszy. Człowiek nie wie co ma ze sobą zrobić . No ale w końcu odezwała sie moja mama:
-Na pewno przemyśleliście tą decyzje? Takie pary nie są zbyt akceptowane, a teraz kiedy jesteście sławni...
-Tak mamo, przemyśleliśmy i chcemy zaryzykować-wtrąciłem
-No to... Jestem szczęśliwa razem z wami-uśmiechnęła sie-Kochanie, powiedz coś, twój syn sie zaręczył-zwróciła sie do taty
Jednak i mój tata i rodzice Franka siedzieli raczej wkurzeni. Ale na szczęście przeszło im. W końcu zrozumieli że ja i Frank będziemy razem do końca.


wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 30

Ok, dzisiaj tak króciutko.. xd
Następny rozdział prawdopodobnie będzie już ostatnim rozdziałem... ;__; Wybaczcie mi <3
Ale obiecuje że będzie baaaardzo romantycznie :3



Minął rok. Nie działo sie nic szczególnego, co warto byłoby opisać.
Aż do pewnego dnia.
Z Frankiem siedzieliśmy u mnie w domu i przygotowywaliśmy obiad, kiedy nagle usłyszałem dźwięk telefonu. Dzwonili ze studia. Powiedzieli że wcześniej gdzieś zagubiło sie nasze demo i teraz na nowo je odkryli. Dali nam szanse na wydanie płyty. W najbliższym tygodniu mieliśmy pójść do studia i wydać płyte. Musieliśmy wymyśleć nazwe i wygląd okładki. Z nazwą poszło dość szybko ("I Brought You My Bullets, You Brought Me Your Love") pozostawał tylko problem okładki.
I wyszła taka dość ciekawa sprawa. Moi rodzice (a przynajmniej mama) chcieli poznać rodziców Franka. A rodzice Franka chcieli poznać moich rodziców. Po długim naleganiu stwierdziliśmy z Frankiem, że jednak zaryzykujemy. Umówiliśmy sie, że przyjde z rodzicami do jego domu. Już od wejścia do domu rozpoczęło sie piekło. Zaczęli sie kłócić. Ok... To była wojna a nie kłótnia! Z Frankiem nie mieliśmy pojęcia jak zareagować, więc tylko przyglądaliśmy sie wydarzeniom. Rodzice zaczęli nawzajem obrzucać winą. Rodzice Franka uważali, że gdyby nie ja to on byłby normalny i na odwrót. Niezbyt przyjemnie sie tego słuchało. Z resztą, ostatnio wszystko co rodzice mówili troche mnie raniło. Jedynym wsparciem i obroną był Mikey. Tęskniłem za czasami, kiedy rozmawiali ze mną w miare normalnie. Ale postanowiłem sie poświęcić sie dla Franka.
Podczas tej jakże wspaniałej kłótni, zaczęli gadać o naszej przyszłości. Skrótem mówiąc, mamy sobie wybić z głowy, że kiedykolwiek zamieszkamy razem. Jeszcze sie zdziwią. Mądry Gerard to wszystko logicznie zaplanował. Nie ważne. Wracając do kłótni. Kłócili sie tak chyba z godzine (że też im sie chciało). Jednak w końcu, powiedzmy że poszli na kompromis. No i nie chcą sie więcej widzieć.
A wracając do wydania płyty... Wydaliśmy ją. Niemal od razu staliśmy sie sławni. Nie mogłem w to uwierzyć. Udało nam sie. Po prostu nam sie udało. Rodzice nie byli jednak zbyt dumni, głównie dlatego że i ja i Mikey postanowiliśmy rzucić szkołe dla zespołu. Nasze życie sie zmienia. Na stanowczo lepsze. Długo o to walczyliśmy, ale w końcu wygraliśmy. Ludzie polubili nas takimi jakimi jesteśmy. A to chyba dla nas było najważniejsze.
Rodzice już w sumie nie zawracali mi aż tak głowy związkiem z Frankiem. Znaczy... cały czas sugerowali że może jednak wole dziewczyny. Ok.. może nawet chcieli zaprowadzić mnie do psychologa. Ale miałem na to totalnie wyjebane.

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 29

Rozdział napisany jak zwykle dla Olki i chce mi sie śmiać jak go czytam xd Tylko tyle moge powiedzieć xd Troche mi przykro, bo rozdział jest krótki ;_;
Ahhh dziękuje za wyświetlenia *_*
Z ogłoszeń parafialnych, pragne podać iż powoli zbliżamy sie do końca tej wspaniałej opowieści ;__;



Poszliśmy z tymi naszymi piosenkami do studia. Gościu powiedział że jeszcze sie zastanowi i że do nas zadzwoni. Jak ktoś mówi że zadzwoni to znaczy że nie zadzwoni. No to pożegnaliśmy sie z karierą. Czyli musiałem wykombinować logiczny zawód.
Był koniec roku szkolnego (ale to zleciało). Siedzieliśmy w klasie i pani coś gadała. Frank siedział w innej ławce i co jakiś czas sie do mnie uśmiechał.
Po zakończeniu postanowiliśmy przyjść  do mnie. Frankie ściągnął buty i rozejrzał sie.
-Mikey jest w domu?-spytał
-Nie, przed chwilą poszedł, dopiero teraz ma zakończenie. A potem idzie do kumpla-uśmiechnąłem sie
-To znaczy, że mamy czas dla siebie...?-uśmiechnął sie szatańsko
Odwzajemniłem uśmiech, a po chwili Frank przyciągnął mnie delikatnie za krawat i pocałował. Jedną ręką trzymał mnie za krawat, a drugą ręke wplótł w moje włosy.  Frank delikatnie rozchylił usta, a ja wsunąłem język. Powoli podciągnąłem mu koszule w góre i palcami jeździłem po jego klacie. W końcu odkleił sie ode mnie i pociągnął mnie za krawat w strone sypialni.
Chwile później większość naszych rzeczy leżała porozrzucana po podłodze, a Frank leżał na mnie całując mnie.
-Kocham cie-powiedział i zaczął całować moją szyje
-Ja ciebie też-uśmiechnąłem sie
Wszystko byłoby fajnie, gdyby nagle do pokoju nie wpadli rodzice. Oczywiście od razu wyszli i zaczęli sie kłócić. Zapomniałem że mama miała zapasowy klucz. Frank szybko ze mnie zszedł, ubraliśmy sie i zeszliśmy na dół. Rodzice patrzyli złowrogo w naszą strone i Frankie delikatnie sie za mną schował.
-Gerard, nie tak cie wychowaliśmy!-krzyknął ojciec
-A pomyślałeś w ogóle co by było gdyby Mikey akurat przyszedł?!-wtrąciła mama
-Przepraszam...-odparłem. No bo kurwa co miałem powiedzieć? Zostałem przyłapany w łóżku z moim chłopakiem! Ok, teraz jak nad tym myśle to chce mi sie śmiać... Ale wtedy raczej zbyt zabawne to to nie było. Raczej tragiczne!
-Nie tak cie wychowałem-powtórzył ojciec i wyszli.
-Ale wpadliśmy-stwierdził Frank
-Nooo-potwierdziłem-Pewnie przez najbliższy tydzień sie do mnie nie odezwą
Stanął na palcach i pocałował mnie. Odwzajemniłem pocałunek, a on w tym czasie delikatnie wsunął ręce do moich spodni.
-Jeszcze ci mało?-uśmiechnąłem sie


piątek, 8 marca 2013

Rozdział 28

Przepraszam, ale ten rozdział też jest troche zboczony ;_; xd
Olka, to dla cb :* :P
Baaaardzo dziękuje za wyświetlenia *u*



Mikey uznał, że mam talent do pisania piosenek, więc zrzucił całą robote na mnie. Pieprzone leniwce. Byłem u Franka i próbowałem zebrać myśli, jednak z nim to niemożliwe. Siedziałem przy biurku i pisałem piosenke, a Frank chodził po pokoju pogrywając na gitarze. W pewnym momencie przez przypadek (chociaż jak sie nad tym dłużej zastanowić, to to raczej nie był przypadek) z ręki wypadła mu kostka do gitary i wpadła pod biurko. Byłem zajęty pisaniem i nie chciało mi sie schylać więc odsunąłem nogi. Frankie wsunął sie pod biurko i od razu postanowił wykorzystać sytuacje. Zauważyłem że rozpina mi spodnie.
-Frankie...-zacząłem-Kochanie staram sie napisać piosenke
Jednak mój mały skrzat sie tym nie przejął i zajął sie swoją robotą. Wpierw przejechał językiem po całej długości mojej męskości, a potem wziął go do buzi i przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Powiedzmy sobie szczerze, on robił to perfekcyjnie. Było mi tak dobrze, że już nie mogłem sie skupić na piosence.

-Mhhhmm.. Nie przestawaj-mruknąłem

Uśmiechnął sie i znowu przejechał po nim językiem. Kiedy doszedłem wyszedł spod biurka i usiadł na mnie okrakiem. Po chwili zbliżył swoje usta do moich. Gdy już prawie sie dotknęły, odezwał sie:
-Kocham cie, najbardziej na świecie
-Ja ciebie też, skarbie
W końcu nasze usta złączyły sie w pocałunku. Mocno objął mnie rękami na szyi a ja jego przytrzymałem w biodrach. Całowaliśmy sie już tak z 5 minut, kiedy nagle usłyszałem huk.
-Frankie... zamknąłeś drzwi na klucz?-spytałem
Po chwili otrzymałem odpowiedź. Do pokoju weszli rodzice Franka.
-Frank?! Co to ma znaczyć?!-krzyknęła jego mama
Frank zszedł ze mnie równie zaskoczony co ja.
-Może nam przedstawisz swojego...kolege?-spytał ojciec. W jego ręce zobaczyłem butelke po wódce.
Frank spojrzał na mnie przerażony, a w końcu powiedział:
-A czemu wy tu przyszliście? To nie wasz dom...
-Jakbyś zapomniał, jesteś naszym synem-odparła matka
-Dziwne, że dopiero teraz sobie o mnie przypomnieliście!
Powymieniali jeszcze pare zdań, a ja spokojnie słuchałem. Wolałem sie nie wtrącać, ale gdyby zaszła taka potrzeba to obroniłbym Franka. W końcu rodzice wyszli trzaskając drzwiami. Frankie od razu przytulił sie do mnie, a ja odwzajemniłem uścisk.
-Ja już tak nie moge-zaczął szlochając-mieli mnie w dupie 16 lat a teraz sobie o mnie przypomnieli i o wszystko sie czepiają
-Skarbie-wtrąciłem-wszystko sie ułoży
-Tak myślisz?
Przytaknąłem głową, co więcej mogłem mu powiedzieć?
-Gerard...Dziękuje za wszystko
-Nie dziękuj-uśmiechnąłem sie-Kocham cie, z każdym dniem coraz bardziej-wytarłem łzy z jego policzków
-A co z nami będzie?
-A co ma być?-nie zrozumiałem go
-No... rodzice nas nie akceptują-stwierdził
-Hej! Chrzanić rodziców! Jesteś dla mnie najważniejszy i nic ani nikt tego nie zmieni
Objąłem go w pasie przysuwając do siebie.