środa, 27 lutego 2013

Rozdział 24

W szkole w zeszycie zaczęłam pisać kolejny rozdział xd Nie jest źle :P
Ponad 1400 wyświetleń *_* Jestem baardzo szczęśliwa :3
Jeżeli wszystko sie uda to w piątek powinnam dodać rozdział napisany w formie pamiętnika Franka :D
Muzyka :3 <---- Jeżeli bardziej chcecie sie wczuć rozdział to macie linka do muzyki :3 xd



Znacie to uczucie kiedy wiecie, że za chwile wszystko sie spierdoli i nie możecie nic z tym zrobić? Że wszystko o co sie staraliście było niepotrzebne? No dobra, z tym drugim to troche bez sensu. Ok, sprawa wygląda tak. Ojciec sie do mnie nie odzywa już od ponad dwóch miesięcy (tak, już jest październik). Dlaczego? Bo widział mnie z Avril i ucieszył sie że jednak mi przeszło z Frankiem, a ja mu uświadomiłem, że nadal z nim jestem i za niedługo go pozna. Stwierdził że nie chce mieć takiego syna. I co ja moge na to poradzić? Ogółem nic. Nawet nie wiecie jak mi zależy żeby mnie akceptował.
Tak czy inaczej. W szkole jak na razie wszystko było po staremu. Ja i Frank trzymaliśmy sie razem, często gadaliśmy z Avril, o dziwo jak na razie nikt sie nas nie czepiał... 
W sobote podczas śniadania (o ile te płatki Mikey'a w ogóle można nazwać śniadaniem) myślałem czym sie  zajme w przyszłości. W sumie został mi tylko 1 rok w tej budzie, więc warto byłoby sie zacząć zastanawiać. Miałem talent plastyczny, więc mógłbym pójść na jakiś kierunek z tym zwiazany, ale co bym potem robił? Rysował kreskówki? Nie dzięki. Wtedy dowiedziałem sie że Frankie to potrafi człowieka zaskoczyć. Zadzwonił telefon.
-Gee!! Jestem genialny!!-usłyszałem
-Frank, nie wydzieraj sie. Ja cie dobrze słysze-odparłem
-Wybacz-powiedział ciszej-Załóżmy zespół
Przyznaje sie, ten pomysł tak mnie zaskoczył że troche oplułem stół tymi płatkami, a Mikey popatrzył na mnie dość zdziwiony.
-Zespół? Dobrze sie czujesz?
-Ale, Gee, to nasza szansa!
-Masz zamiar pójść do jakiegoś studia, powiedzieć "Chce wydać płyte razem z moim zespołem"?-spytałem sarkastycznie
-Nie tak od razu... Wpierw pogadać z panią z muzyki, zobaczymy co ona powie...
-A kto byłby w tym zespole?-wtrąciłem
-Ja, ty, Ray...I jeszcze wokal i perkusista.
-Chyba jestem głupi że ci ulegam. A śpiewać moge ja. A Mikey umie grać na gitarze basowej. Czyli brakuje tylko perkusisty.
-Ten nowy..Bob, gra na perkusji. Może sie z nim zgadamy?
-Boże, Frankie... Rób co chcesz i tak wątpie żeby nam wyszło
Rozłączyliśmy sie, a ja poszedłem po ścierke i zacząłem wycierać to co wyplułem.
-Co sie stało?-spytał Mikey
-Jesteśmy w zespole
-Co???-zdziwił sie-Jakim zespole? O co chodzi?
-Frankie wpadł na pomysł żeby założyć zespół.
-I jak go nazwiemy? "Debile nad debilami" ?
-To je Frank, tego nie ogarniesz-odparłem uśmiechając sie
Zespół... Nie sądziłem, że Frank może wpaść na aż tak głupi pomysł. Spróbuj w tych czasach sie wybić. Do tego wyglądamy jak emo. Czym on mnie jeszcze zaskoczy?
-Ej, ale to nie jest w sumie taki głupi pomysł-stwierdził po chwili ciszy Mikey
O Boże. Co Frankie zrobił mojemu bratu? Wyprał mu mózg? Gdzie sie podziały plany Mikey'a ? Miał iść na studia i zostać.. nie wiem kim, ale na pewno nie basistą jakiegoś zespołu!
-Błagam cie... Serio myślisz że sie uda?
-No póki nie spróbujemy to nie zobaczymy...

Powinienem nauczyć sie odmawiać. Dowiedziałem sie że jak Frank sie uprze, to nic go nie powstrzyma. Pogadał z Bobem który stwierdził że zespół to dobry pomysł, a potem poszedł to obgadać z panią z muzyki. I co z tego wyszło? Musimy napisać jakąś piosenke, zaprezentować ją pani i jeżeli jej sie spodoba to wystąpimy na jakimś apelu. Ja pierdole, kiedyś nie wytrzymam psychicznie przez tego skrzata.
W sobote umówiliśmy sie wszyscy w domu Franka, żeby napisać piosenke i nuty. Chujowa robota. Po wielu staraniach udało nam sie napisać piosenke (sam tytuł wskazuje że jest dziwna "Vampires will never hurt you"...). Na próbie dowiedziałem sie, że mam naprawde fajny głos...
W poniedziałek po lekcjach wystąpiliśmy przed panią z muzyki.
-No nieźle-uśmiechnęła sie-W szkole brakowało takiego brzmienia-No i Gerard nie wiedziałam że masz taki głos
I tym sposobem musimy wystąpić przed całą szkołą. CAŁĄ. Jeśli coś sie nie uda (na przykład potkne sie o kabel) to zrobimy sobie wioche do końca szkoły. Oczywiście, Frankie jest do tego optymistycznie nastawiony.
Nadszedł dzień koncertu. O dziwo, nie stresowałem sie aż tak. No może troche. Jakiś stres zawsze jest, ale myślałem że będzie gorzej. Najbardziej z nas stresował sie chyba Mikey. Oczywiście, jako kochany starszy brat musiałem go wspierać (powiedziałem mu mniej więcej że jeśli coś nie wyjdzie to i tak bardziej będą wypominali to mi niż jemu).
Podczas występu nie zdarzyło sie nic niemiłego (co było dość zaskakujące). A bardziej zaskakujące było to, że występ sie podobał. Poważnie. Ludzie wstali i zaczęli bić brawa (nawet Michael!).
Kiedy byliśmy już po za sceną, usłyszeliśmy panią z muzyki mówiącą do całej tej "publiki":
-Prawda, że mają talent? Chcecie więcej ich występów?
No i tym sposobem sie wkopaliśmy. Zostaliśmy zespołem. Jaka nazwa? Nie, nie nazwaliśmy go "Debile nad debilami". Chociaż nazwe też wymyślił Mikey. My Chemical Romance. Czytał jakąś książke i mu sie to rzuciło w oczy więc podzielił sie tym pomysłem z nami. Ale nazwa faktycznie fajna. Znaczy, nawet fajna. Zależy jak na to patrzeć. Dobra, nie ważne.
Przez jeden głupi występ staliśmy sie lubiani. Jak dla mnie to coś zupełnie nowego. Nigdy, przenigdy nie byłem lubiany w szkole. Chyba z wiadomych przyczyn. A po za tym nie zależało mi na tym żeby być lubianym. Chciałem być po prostu sobą.
Od teraz co tydzień spotykaliśmy sie u Franka i robiliśmy próby. Szczerze mówiąc, na początku Bob, wydawał nam sie taki spokojny i w ogóle... Ale jak go poznaliśmy lepiej okazało sie że jest dokładnie taki jak my. Szczególnie zakumplował sie z Mikey'em.
Pani z muzyki powiedziała, że może pogadać ze swoim znajomym z wytwórni i może będzie chciał wydać naszą płyte.
Jeżeli by sie nam udało to bylibyśmy... sławni.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 23

Już mi sie pierdoli co dodałam a czego nie xd
Teraz będe niestety rzadziej dodawać ;__; w nagrode długi rozdział :3



Dzień przed urodzinami Frank mieszkał już u siebie.  Ostatecznie kupiłem mu tą płyte Nirvany. Frank zaprosił do siebie mnie, Ray'a i Mikey'a. Czyli to samo towarzystwo co na wigilijce i sylwestrze. A teraz taka powtórka z rozrywki, czyli...
-Gee!!!-usłyszałem po raz 20. Znajome, nieprawdaż?
-CO ZAŚ?!-odkrzyknąłem
-Gdzie moja koszulka z Iron Maiden?!
-A skąd mam wiedzieć? Masz taki bajzel w pokoju że nic znaleźć nie idzie!
Cud że wyszliśmy z domu. Mikey chyba 5 razy sie wracał. "Zapomniałem telefonu", "Nie wyłączyłem prostownicy"  i tak dalej. Czasami miałem ochote mu po prostu przywalić. Ale on by mi oddał. Ah, ta braterska miłość. W końcu dotarliśmy do domu Franka (po kilku postojach, bo Mikey miał same problemy "But mi sie rozwiązał" , "Noga mnie boli, zatrzymajmy sie na chwile"). O dziwo, ja i Mikey spóźniliśmy sie niewiele. Znowu trzeba było czekać na Ray'a. Jak potem stwierdził, lubi robić wielkie wejścia.
Zanim wszyscy daliśmy Frankowi prezenty, stała sie rzecz dość niespodziewana. Ktoś zapukał do drzwi i jak sie okazało byli to jego rodzice. Przyszli tylko na chwile. Dali Frankowi czekolade, złożyli najserdeczniejsze życzenia i poszli. No ale zawsze coś. Widziałem tą radość w oczach Franka. Mikey kupił mu kostki do gitary, a Ray koszulke z Bullet For My Valentine. Na końcu oczywiście prezent ode mnie. Oczywiście jego reakcja bardzo mi sie spodobała. Radość a po chwili mocny uścisk.
Tym razem obyło sie bez drobnych wpadek (nikt nie rozlał picia). Ogólnie czas jak zwykle fajnie zleciał (no kto by sie spodziewał?).
Po skończonej imprezce zaproponowałem Frankowi pomoc w ogarnięciu tego bajzlu. Mikey i Ray poszli a my wzięliśmy sie za sprzątanie.
-Dziękuje za płyte-podziękował
-Nie ma za co-odpowiedziałem i złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek
-Gee... Mam życzenie-uśmiechnął sie swoim szatańskim uśmieszkiem-Zostaniesz u mnie na noc?
Zastanówmy sie, czy Gerard mógł mu odmówić? Oczywiście, że nie. Nie mogłem i nie chciałem mu odmawiać.
Po ogarnięciu domu, poszliśmy do jego sypialni. Siedzieliśmy na łóżku i mówiliśmy o dzisiejszej sytuacji z rodzicami. W pewnym momencie zapadła cisza. Pochyliłem sie nad Frankiem i delikatnie go pocałowałem. On od razu odwzajemnił pocałunek. Objął mnie rękami wokół szyi a ja jego w pasie. Po chwili wsunął swoje chłodne ręce pod moją koszulke. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Nasze pocałunki stawały sie coraz bardziej namiętne. Ale coś nam przerwało. Dźwięk telefonu Franka.
Przeprosił i odebrał. Jak sie potem okazało był to Ray, który zapomniał portfela, więc zadzwonił do Franka aby mu powiedzieć że jutro po niego przyjdzie. Po zakończeniu rozmowy Frankie położył sie do łóżka, a ja obok niego.
-Wyobrażałeś sobie jak to będzie w przyszłości?-spytał
-To znaczy?
-Co z nami będzie. No bo nie wiadomo jak zareagują rodzice, ślubu pewnie też nie weźmiemy, dzieci nie będziemy mieli... Będziemy wieczną parą
Uśmiechnąłem sie.
-Dla mnie możemy być wieczną parą, ważne że jesteśmy razem-pocałowałem go-Chciałbyś mieć dzieci? No błagam, są nieznośne
-A idź! Dzieci są słodkie.
Potem Frank ułożył sie do snu i kilka minut później zasnął

Rano znowu obudziłem sie przytrzaśnięty przez Franka. Jak on to robi? Nawet jak sie położy na drugim końcu łóżka to i tak znajdzie sie na mnie. Przekręcił lekko głowe i jego włosy zaczęły mnie łaskotać po twarzy. Zacząłem sie bawić jego włosami. Chciałem wstać, ale nie chciałem żeby Frankie sie obudził. A jak na razie spał jak zabity. I tak słodko wyglądał. W końcu po pół godzinie obudził sie, ale nadal sie ode mnie nie odkleił. Nie żeby to nie było fajne...
-Frank... Musze wrócić do domu. I po drodze zrobić zakupy. Mikey mi zdechnie z głodu-odezwałem sie
-Pójde z tobą-uśmiechnął sie
-Spoko, ale czy mógłbyś już ze mnie zejść? Wbijasz mi sie w brzuch
Podniósł sie z uśmiechem.
W sklepie trafiliśmy na Avril.
-Hejka-przywitała nas
-Hej-uśmiechnąłem sie
-Gee, co masz kupić?-wtrącił Frank
Wyciągnąłem z kieszeni liste którą przygotował mi Mikey. Wybredne stworzenie.
Standardowo płatki z jednorożcami (musiałem debilnie wyglądać stojąc z nimi w kolejce), mleko, masa batoników (oczywiście połowa z jakimiś jednorożcami), i kilka jakiś innych rzeczy (na szczęście bez jednorożców). A właśnie, drugą wielką miłością Mikey'a po jednorożcach są tostery. Poważnie. Jak kiedyś zepsułem toster to mało mnie z domu nie wywalił. A to ja jestem dziwny. Chwila, znowu pierdole nie na temat.
Frank pomógł mi z tymi zakupami (oczywiście Mikey najbardziej ucieszył sie z płatków, bo w środku były jakieś figurki jednorożców... Trzeba mu kiedyś wyjaśnić że jednorożce nie istnieją... Ale to kiedyś).
Kiedy Frank poszedł, razem z Mikey'em zaczęliśmy oglądać film.
-Ej, Gerard-zaczął-Jak myślisz, miałbym jakieś szanse u Avril?
Chwilowo mnie zatkało. Mój młodszy brat, chce startować do mojej byłej... Śmieszna sytuacja.
-Nie wiem... Nie znam sie na dziewczynach-odparłem-Ale moge z nią pogadać o tobie-uśmiechnąłem sie
-Lepiej nie-odwzajemnił uśmiech

piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 22



 Dzisiaj długi rozdział ;3 Chyba faktycznie zrobie jeden rozdział jako pamiętnik Franka xd ale to za jakiś czas ;3 będzie taka.. niespodzianka :P

Kiedy sie obudziłem, Frankie znowu na mnie leżał, tylko tym razem już nie spał. No tak, Gerard najlepsza poduszka.
-Oo już nie śpisz-uśmiechnął sie i zaczął całować moją szyje, a ja cicho jęknąłem
-Która godzina?-spytałem
-Coś po 10-odparł i wrócił do całowania mojej szyi
Nagle drzwi otworzył Mikey. Kurwa.
-Sorki-speszył sie i szybko wyszedł
To sie nazywa szczęście. Zobaczyć brata, w dość.. dziwnej sytuacji to dla niego musiał być szok...
-Chyba trzeba będzie mu to wyjaśnić-stwierdził Frank
-Ale to później-uśmiechnąłem sie i go pocałowałem
W końcu wstaliśmy i zeszliśmy na dół. Mikey przygotowywał płatki. Teraz taka ciekawostka. Mikey mnie zawsze bawił, ponieważ w wieku 10 lat pokochał jednorożce. I nadal je kocha. I oczywiście płatki ma z jednorożcem na pudełku.
-Mikey... przepraszam za tą sytuacje-zacząłem
-Nie ma sprawy. Nie powinienem tak wchodzić do twojego pokoju-wtrącił
-Daj troche tych płatków-uśmiechnąłem sie
-A wszedłem do twojego pokoju, bo zostawiłeś telefon w salonie i ktoś 4 razy dzwonił
Poszedłem sprawdzić. Mama. Szybko oddzwoniłem.
-Gerard, skarbie, mam prośbe. Musiałam wyjechać do babci bo chora jest i chciałabym żebyś chodził tam do mnie czasami i kwiatki mi podlewał
-Babcia jest chora? A co jej jest?
-Zapalenie jakieś czy coś...A wiesz, że u niej to niebezpieczne. Musze sie nią zając. Wróce jak najszybciej. Pozdrów Mikey'a. Buziaczki.
Wróciłem do kuchni. Powiedziałem o tej sytuacji Mikey'owi.
-Dobra, ja sie zwijam, umówiłem sie z dziewczyną-uśmiechnął sie Mikey
Z Frankiem położyliśmy sie na kanapie oglądając jakąś komedie.
-Frankie.. Kiedy porozmawiasz z rodzicami?-spytałem
-Na razie nie chce..-odparł-Wywalili mnie z domu. Własnego syna.
Przytuliłem sie do niego. Fajnie czuć że jesteś dla kogoś ważny. I że ten ktoś jest przy tobie. Że w każdej chwili możesz sie przytulić, wygadać.
-Gee... Znowu mnie nie słuchasz
Kurwa. Jak już myślisz to przy okazji słuchaj co do ciebie mówią. Kiedyś przegapisz coś ważnego, bo będziesz... myślał.
-Wybacz. Myślałem o tobie-uśmiechnąłem sie-Jestem głodny
-Ja w sumie też
Poszliśmy do kuchni. Dawno nie robiłem zakupów, więc Mikey zdążył zjeść większość lodówki. Taki drobny, a tyle je. A biedny Gerard musi zapierdalać po zakupy.
-Zamawiamy pizze?-spytałem
-Jasne-uśmiechnął sie
Potem rozłożyliśmy sie z pizzą u mnie w pokoju. Zamówiliśmy największą więc kilka kawałków zostało dla Mikey'a.
-Wiesz co Gee...-zaczął-Kocham cie
Uśmiechnąłem sie.
-Ja ciebie też-nachyliłem sie i go pocałowałem

Rano  obudziłem sie i tym razem wyjątkowo  ja leżałem na Franku. On już nie spał i bawił sie moimi włosami. Przypomniało mi sie że zbliżają sie jego urodziny. Chciał zorganizować małe "przyjęcie" u siebie w domu, więc miejmy nadzieje że uda sie wszystko naprawić do tego czasu.
-Gee, śpisz?-spytał szeptem
-Nie-odpowiedziałem
-To dobrze. Zejdź ze mnie bo musze do kibla-zaśmiał sie
Podniosłem sie żeby mógł wstać, a sam dalej leżałem.
Pozostawał problem, co kupić temu małemu skrzatowi. Coś wyjątkowego, ale co? O czym on mógł marzyć po za gitarą? Znam go tak dobrze, a jednak nie wiem co mu kupić. Mówił coś o płycie Nirvany, ale to raczej mało wyjątkowy prezent.
-Śpiąca królewno, może już wstaniesz?-spytał z uśmiechem Frank stojąc w drzwiach
-Drogi królewiczu, jest dopiero 10-odpowiedziałem
Podszedł do łóżka.
-No nie marnuj dnia-stwierdził
W końcu po dłuższych namowach wstałem.
-Dzisiaj pójde pogadać z rodzicami-poinformował mnie
Osobiście nie wiedziałem czy to dobry pomysł. Bałbym sie na jego miejscu. Skoro wiecznie są pijani, nie wiadomo co im strzeli do głowy. Wcześniej chciałem żeby z nimi porozmawiał, ale teraz nie jestem do tego przekonany.
-Gerard, weź przestań myśleć-wyrwał mnie z rozmyślań-Mikey jeszcze śpi?
-Pewnie tak-stwierdziłem-Frank, nie wiem czy to dobry pomysł żebyś szedł do rodziców
-Kiedyś musze z nimi pogadać.
W końcu jednak mnie nie posłuchał i po śniadaniu poszedł do domu rodziców. Musze przyznać, martwiłem sie jak cholera. Frankie wydawał sie być tak drobny i delikatny, że nawet wiatr mógłby go przewrócić. Ale to było urocze. Dla mnie przynajmniej. Był osobą którą mogłem sie zaopiekować. Jak Mikey. A właśnie... Mój kochany braciszek nadal nie wstał. Gdybym był chamski to bym go obudził. A jestem chamski. Po cichu wszedłem do jego pokoju. Kurwa, jaki bajzel. Jeszcze gorzej niż u mnie. Prawie potknąłem sie o jakieś ciuchy leżące na ziemi.
-Gerard, nie jestem debilem, wiem, że tu jesteś-usłyszałem
Cholera. Mój genialny plan sie nie powiódł. Delikatnie sie podniósł.
-Przygotuj mi płatki.-poprosił
-Nie chcesz obiadu?-zdziwiłem sie
-Zależy co jest
-Naleśniki. Frankie specjalnie przygotował-uśmiechnąłem sie
Kolejna rzecz która łączy mnie i Mikey'a. Zrobimy wszystko dla naleśników. Najlepiej takich z czekoladą. Chłopak zerwał sie z łóżka i przebiegł mi przed nosem. Magia.
Chwile później wrócił Frank. Rozmowa musiała trwać tylko chwile, nie było go raptem 40 minut.
-Zatrzasnęli mi drzwi przed nosem-wyjaśnił
Ok.. Tego już chyba za wiele czyż nie? Nawet moi rodzice nie byli w stosunku do mnie, aż tacy chamscy.
-Może pójdziesz do nich z Gerardem?-wtrącił Mikey jedząc czwartego naleśnika
-To by chyba tylko pogorszyło sprawe-stwierdziłem

czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 21



 Coraz więcej wyświetleń *u*
Jak na razie dostałam jedną, bardziej prywatną wiadomość na temat pomysłu z pamiętnikiem Franka xd Z chęcią posłucham dalszych opini ;)

Pewnie zauważyliście, że czas strasznie szybko leci... Ja właśnie to odkryłem. Nie zauważyłem kiedy zleciał marzec, kwiecień i tak dalej, i zaczęły sie wakacje. 2 miesiące odpoczywania od szkoły. No dobra... W wakacje zazwyczaj nudziłem się, siedząc przed kompem, albo oglądając filmy. Ale lepsze to niż szkoła. Ale te wakacje miały być wyjątkowe. Spędzone z wyjątkową osobą. Jak na razie wszystko było w porządku. Tata często nas odwiedzał, zabierał gdzieś i w ogóle. Frank dogadał sie z rodzicami. Miejmy nadzieje że tak zostanie na dłużej.
Okazało sie, że w mieszkaniu Franka coś sie stało z rurami i naprawa tego musiała zająć przynajmniej kilka dni. Powiedział, że rodzice zaprosili go do siebie, więc nie będzie problemu.
Był trzeci dzień kiedy Frank mieszkał u rodziców. Chcieliśmy sie spotkać w parku, ale akurat była niezła ulewa i zaczynało grzmieć, więc randke przełożyliśmy na następny dzień. Mikey był u kumpla już drugą noc. Wymyślili se jakąś noc gier. No znaczy kilka nocy. Nie wnikałem w to aż tak, bo w sumie mało mnie to obchodzi. Ufam Mikey'owi że nie zrobi nic głupiego. Leżałem na kanapie i po raz setny oglądałem "Koszmar z ulicy Wiązów". Wtem usłyszałem pukanie do drzwi. Obstawiałem że to mama,  chciała pogadać czy coś. Otworzyłem drzwi i po prostu mnie zatkało. Przed drzwiami stał cały przemoknięty Frankie.
-Co ty tu robisz??!!-zdziwiłem sie
-W tej chwili... Mokne pod twoimi drzwiami
A fakt. Głupi Gerard. Wpuściłem go do środka i zaprowadziłem żeby usiadł na kanape. Poszedłem zrobić kawe i przyniosłem koc.
-No to może teraz mi wytłumaczysz co tu robisz?
-Noo.. nnoo rodzice...mnie wywalili-odparł-Podsłuchali naszą rozmowe przez Skype i zrobili mi afere-wyjaśnił
No i znowu wszystko sie spierdoliło. Podałem mu kawe i mocno go objąłem, żeby zrobiło mu sie cieplej.
-Moge tu mieszkać?-spytał
-Jeszcze pytasz??? Oczywiście że możesz
-A Mikey nie będzie miał nic przeciwko?
-Przecież on cie lubi-uśmiechnąłem sie
Po chwili poszedł sie przebrać w suche rzeczy.
-Przepraszam za cały ten problem-odparł
-Kochanie, mówisz poważnie?-zapytałem podchodząc do niego i całując go
Zaczęliśmy oglądać telewizje i jakiś czas później usłyszeliśmy przekręcany klucz.
-Gerard, wróciłem!-krzyknął Mikey-O, hej Frank-zdziwił sie
-Frankie chwilowo z nami mieszka-poinformowałem
-Spoko-usmiechnął sie blondyn i ruszył w kierunku kuchni. On by cały czas coś jadł. Aż sie dziwie że jeszcze coś mamy w lodówce.
Koło 23 Mikey poszedł spać twierdząc że u kumpla grali prawie całą noc i jest cholernie zmęczony. Z Frankiem posiedzieliśmy chwile i również postanowiliśmy pójść spać. Pokazałem mu mój pokój. Położyliśmy sie do łóżka i chwile pogadaliśmy, ale Frank był strasznie zmęczony i zasnął. W końcu tyle mu sie dzisiaj przytrafiło... Ja jakoś nie mogłem zasnąć. Kiedy ostatni raz popatrzyłem na zegar to była 1 w nocy.

środa, 20 lutego 2013

Rozdział 20



 Ponad 1130 wyświetleń :O dziękuje wszystkim ;* nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy ;3
Byłabym bardzo wdzięczna, gdyby kilka osób napisało w komentarzu, czy chcielibyście jeden rozdział w formie pamiętnika Franka :3? czy jednak wolicie, aby jego myśli pozostały zagadką :P ? Byłabym bardzo wdzięczna <3 dzisiaj taki krótki rozdział i nie jestem z niego szczególnie zadowolona..

Kiedy sie obudziłem, poczułem że chce mi sie pić. Chciałem wstać, ale coś na mnie leżało. Znaczy ktoś. Frankie sie troche przemieścił podczas snu. Jego głowa leżała na mojej klacie, a ręką objął mnie w pasie. No z takiego ułożenia nie mogłem sie ruszyć. A po za tym on tak słodko wygląda jak śpi. W końcu ten mój mały skarb sie obudził. Uśmiechnął sie do mnie, ale nadal na mnie leżał.
-Frankie... Chciałbym wstać
Zrobił mine dziecka któremu zabrano lizaka, ale posłusznie sie odkleił. Poszedłem do kuchni i postawiłem wode na kawe. Po chwili w drzwiach stanął Frankie.
-Wygodnie sie na tobie spało-zaśmiał sie
-Chcesz kawy?-spytałem
-Poprosze-uśmiechnął sie i podszedł do mnie, stając delikatnie na palcach
Pochyliłem sie nad nim i złożyłem na jego ustach pocałunek.
-Za niedługo będe szedł-odparłem
Znowu zrobił tą minke smutnego dziecka.
-Jesteś uroczy-uśmiechnąłem sie-Ale mama chciała, żebym pomógł jej spakować rzeczy ojca...Jutro sie  wyprowadza...
-A czy wpierw nie powinna ta sprawa iść do sądu i dopiero potem zadecydować kto sie wyprowadza?
-Ten dom należy do mamy...-wypiłem łyk kawy-Spotkamy sie...
-Jutro-wtrącił z szatańskim uśmieszkiem
Na pożegnanie pocałowałem go, a potem ruszyłem do domu mamy.  
-Cześć-przywitałem sie po wejściu
-O, jesteś już-uśmiechnęła sie-Zaczniemy od ubrań, ok?
-Mamo.. A gdzie teraz będzie mieszkał tata?
Wryło ją chwilowo a po chwili odpowiedziała:
-Nie wiem... Jego spytaj
Pakowanie ubrań zajęło nam około pół godziny, potem jeszcze troche książek i innych drobiazgów.
Po powrocie do domu, zobaczyłem Mikey'a leżącego na kanapie.
-Co robisz?-spytałem
-Podziwiam sufit-odpowiedział-Jak myślisz, czy wszystko nadal będzie jak dawniej? Nasze rodzinne święta? Urodziny? Czy wszystko sie po prostu spierdoli?
Musze przyznać, że rzadko słysze żeby Mikey przeklinał. Jest troche bardziej kulturalny ode mnie..
-Mikey... Wiele sie zmieni. Ale rodzice nadal nas kochają. Nie martw sie już tym-powiedziałem
-A tak w ogóle, to Avril tu była-zmienił temat
Otworzyłem szeroko oczy.
-Co chciała?
-Spytała czy jesteś w domu, powiedziałem że nie, i zaproponowałem żeby poczekała, ale powiedziała, że nie chce sie narzucać i poszła. I wyglądała na taką dość zapłakaną.
Zadzwoniłem do niej aby spytać co sie stało. Powiedziała, że ostatnio wydawało jej sie że ktoś ją śledzi, a wczoraj okazało sie że to był Michael który zrobił jej afere za tą akcje. Pogadaliśmy chwile, ale potem musiała już kończyć. Mimo tego, że była dopiero 22 poczułem sie strasznie zmęczony.