poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 23

Już mi sie pierdoli co dodałam a czego nie xd
Teraz będe niestety rzadziej dodawać ;__; w nagrode długi rozdział :3



Dzień przed urodzinami Frank mieszkał już u siebie.  Ostatecznie kupiłem mu tą płyte Nirvany. Frank zaprosił do siebie mnie, Ray'a i Mikey'a. Czyli to samo towarzystwo co na wigilijce i sylwestrze. A teraz taka powtórka z rozrywki, czyli...
-Gee!!!-usłyszałem po raz 20. Znajome, nieprawdaż?
-CO ZAŚ?!-odkrzyknąłem
-Gdzie moja koszulka z Iron Maiden?!
-A skąd mam wiedzieć? Masz taki bajzel w pokoju że nic znaleźć nie idzie!
Cud że wyszliśmy z domu. Mikey chyba 5 razy sie wracał. "Zapomniałem telefonu", "Nie wyłączyłem prostownicy"  i tak dalej. Czasami miałem ochote mu po prostu przywalić. Ale on by mi oddał. Ah, ta braterska miłość. W końcu dotarliśmy do domu Franka (po kilku postojach, bo Mikey miał same problemy "But mi sie rozwiązał" , "Noga mnie boli, zatrzymajmy sie na chwile"). O dziwo, ja i Mikey spóźniliśmy sie niewiele. Znowu trzeba było czekać na Ray'a. Jak potem stwierdził, lubi robić wielkie wejścia.
Zanim wszyscy daliśmy Frankowi prezenty, stała sie rzecz dość niespodziewana. Ktoś zapukał do drzwi i jak sie okazało byli to jego rodzice. Przyszli tylko na chwile. Dali Frankowi czekolade, złożyli najserdeczniejsze życzenia i poszli. No ale zawsze coś. Widziałem tą radość w oczach Franka. Mikey kupił mu kostki do gitary, a Ray koszulke z Bullet For My Valentine. Na końcu oczywiście prezent ode mnie. Oczywiście jego reakcja bardzo mi sie spodobała. Radość a po chwili mocny uścisk.
Tym razem obyło sie bez drobnych wpadek (nikt nie rozlał picia). Ogólnie czas jak zwykle fajnie zleciał (no kto by sie spodziewał?).
Po skończonej imprezce zaproponowałem Frankowi pomoc w ogarnięciu tego bajzlu. Mikey i Ray poszli a my wzięliśmy sie za sprzątanie.
-Dziękuje za płyte-podziękował
-Nie ma za co-odpowiedziałem i złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek
-Gee... Mam życzenie-uśmiechnął sie swoim szatańskim uśmieszkiem-Zostaniesz u mnie na noc?
Zastanówmy sie, czy Gerard mógł mu odmówić? Oczywiście, że nie. Nie mogłem i nie chciałem mu odmawiać.
Po ogarnięciu domu, poszliśmy do jego sypialni. Siedzieliśmy na łóżku i mówiliśmy o dzisiejszej sytuacji z rodzicami. W pewnym momencie zapadła cisza. Pochyliłem sie nad Frankiem i delikatnie go pocałowałem. On od razu odwzajemnił pocałunek. Objął mnie rękami wokół szyi a ja jego w pasie. Po chwili wsunął swoje chłodne ręce pod moją koszulke. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Nasze pocałunki stawały sie coraz bardziej namiętne. Ale coś nam przerwało. Dźwięk telefonu Franka.
Przeprosił i odebrał. Jak sie potem okazało był to Ray, który zapomniał portfela, więc zadzwonił do Franka aby mu powiedzieć że jutro po niego przyjdzie. Po zakończeniu rozmowy Frankie położył sie do łóżka, a ja obok niego.
-Wyobrażałeś sobie jak to będzie w przyszłości?-spytał
-To znaczy?
-Co z nami będzie. No bo nie wiadomo jak zareagują rodzice, ślubu pewnie też nie weźmiemy, dzieci nie będziemy mieli... Będziemy wieczną parą
Uśmiechnąłem sie.
-Dla mnie możemy być wieczną parą, ważne że jesteśmy razem-pocałowałem go-Chciałbyś mieć dzieci? No błagam, są nieznośne
-A idź! Dzieci są słodkie.
Potem Frank ułożył sie do snu i kilka minut później zasnął

Rano znowu obudziłem sie przytrzaśnięty przez Franka. Jak on to robi? Nawet jak sie położy na drugim końcu łóżka to i tak znajdzie sie na mnie. Przekręcił lekko głowe i jego włosy zaczęły mnie łaskotać po twarzy. Zacząłem sie bawić jego włosami. Chciałem wstać, ale nie chciałem żeby Frankie sie obudził. A jak na razie spał jak zabity. I tak słodko wyglądał. W końcu po pół godzinie obudził sie, ale nadal sie ode mnie nie odkleił. Nie żeby to nie było fajne...
-Frank... Musze wrócić do domu. I po drodze zrobić zakupy. Mikey mi zdechnie z głodu-odezwałem sie
-Pójde z tobą-uśmiechnął sie
-Spoko, ale czy mógłbyś już ze mnie zejść? Wbijasz mi sie w brzuch
Podniósł sie z uśmiechem.
W sklepie trafiliśmy na Avril.
-Hejka-przywitała nas
-Hej-uśmiechnąłem sie
-Gee, co masz kupić?-wtrącił Frank
Wyciągnąłem z kieszeni liste którą przygotował mi Mikey. Wybredne stworzenie.
Standardowo płatki z jednorożcami (musiałem debilnie wyglądać stojąc z nimi w kolejce), mleko, masa batoników (oczywiście połowa z jakimiś jednorożcami), i kilka jakiś innych rzeczy (na szczęście bez jednorożców). A właśnie, drugą wielką miłością Mikey'a po jednorożcach są tostery. Poważnie. Jak kiedyś zepsułem toster to mało mnie z domu nie wywalił. A to ja jestem dziwny. Chwila, znowu pierdole nie na temat.
Frank pomógł mi z tymi zakupami (oczywiście Mikey najbardziej ucieszył sie z płatków, bo w środku były jakieś figurki jednorożców... Trzeba mu kiedyś wyjaśnić że jednorożce nie istnieją... Ale to kiedyś).
Kiedy Frank poszedł, razem z Mikey'em zaczęliśmy oglądać film.
-Ej, Gerard-zaczął-Jak myślisz, miałbym jakieś szanse u Avril?
Chwilowo mnie zatkało. Mój młodszy brat, chce startować do mojej byłej... Śmieszna sytuacja.
-Nie wiem... Nie znam sie na dziewczynach-odparłem-Ale moge z nią pogadać o tobie-uśmiechnąłem sie
-Lepiej nie-odwzajemnił uśmiech

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz