czwartek, 28 marca 2013

One Shot "You can run away with me anytime you want" cz. 2

 Na Na Na....
Ciąg dalszy tego pokręconego shota xd
Następna część będzie już ostatnią częścią ;P
~Till, miło mi słyszeć, że ci sie to podoba :3
______________________

Frank

-Jak sie nazywasz?-spytał chłopak
-Frank Iero
-Gerard Way-powiedział i uścisnęliśmy sobie dłonie
Po chwili przedstawił mnie reszcie. Zespół nazywał sie My Chemical Romance. Z całej tej grupki najsympatyczniejszy wydawał się Gerard. Albo Mikey. Przerażały mnie jednak te jego krzywe kolana.... I brak uśmiechu. Cały czas ma takiego poker face'a. To go wyróżnia od reszty. I Matt i Ray, a w szczególności Gerard szczerzyli zęby.
Podpisaliśmy kontrakt, a potem poszliśmy do kafejki żeby sie lepiej poznać. Jak sie okazało, wiele łączyło mnie z Gerardem. Obydwoje lubimy The Misfits, nienawidzimy poniedziałków, uwielbiamy gotować... i tak dalej i tak dalej. Zauważyłem, że Ray jest kimś kto rzuca sucharami na lewo i prawo, dzięki czemu rozśmiesza wszystkich dookoła. I do tego ma śmieszne afro. Matt wydawał sie być bardziej spokojny od reszty.
Kiedy reszta chłopaków była pogrążona w kłótni co jest lepsze tosty czy zapiekanki, odezwałem sie do Gerarda:
-Jak myślisz, polubili mnie?
-Jasne-uśmiechnął sie-Jesteś taki jak my
Miło było mi to usłyszeć. Poczułem sie... doceniony.

Na próby umawialiśmy sie w każdą sobote w domu Matta. Z nimi nawet próby były wyjątkowe. W poprzednim zespole jak coś spieprzyłem to wrzeszczeli na mnie, a teraz? Śmieją sie i próbujemy drugi raz. Naprawdę ich polubiłem. Miałem nadzieje, że nie rozpadną sie tak jak poprzedni zespół.

Z każdym dniem mieliśmy coraz więcej fanów. Przechadzając sie po mieście, ludzie podchodzili do nas i prosili o autografy, śpiewali nasze piosenki i ubierali koszulki z zespołem. Zmienialiśmy życia innych. A z tego co wiem, do tego dążył Gerard. Udało mu sie.

Gerard

Byliśmy co raz  to bardziej sławni. Pojechaliśmy nawet w trase koncertową. Na początku przed każdym występem cholernie sie stresowałem, ale potem było coraz lepiej. Mimo tego iż nie byliśmy aż tak znanym zespołem, to na każdy koncert przychodziło sporo ludzi.
Przed ostatnim koncertem podczas trasy, wszyscy siedzieliśmy lekko poddenerwowani w garderobie.
-Dobra, idziemy już-odezwał sie Matt
Wyszedł z garderoby razem z Ray'em i Mikey'em. Poprawiłem jeszcze swoją fryzure i w sumie mogłem wychodzić. Nagle podszedł do mnie Frank i położył ręke na ramieniu.
-Wiesz Gerard.... Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Mógłbym dla ciebie nawet zginąć
Chwile stałem w milczeniu.
-Jezu... Frank, ty też jesteś moim najlepszym przyjacielem. Zrobiłbym dla ciebie wszystko
Uśmiechnął sie i uścisnęliśmy sie. Na lepszego przyjaciela nie mogłem trafić.
Po zakończeniu trasy koncertowej postanowiliśmy pojechać na jakieś wspólne wakacje. Niestety Matt nie mógł pojechać, ale reszta na 100% jechała. Długo zastanawialiśmy sie gdzie, ale w końcu ustaliliśmy że chcemy sobie poodpoczywać na słonecznej plaży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz