wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 30

Ok, dzisiaj tak króciutko.. xd
Następny rozdział prawdopodobnie będzie już ostatnim rozdziałem... ;__; Wybaczcie mi <3
Ale obiecuje że będzie baaaardzo romantycznie :3



Minął rok. Nie działo sie nic szczególnego, co warto byłoby opisać.
Aż do pewnego dnia.
Z Frankiem siedzieliśmy u mnie w domu i przygotowywaliśmy obiad, kiedy nagle usłyszałem dźwięk telefonu. Dzwonili ze studia. Powiedzieli że wcześniej gdzieś zagubiło sie nasze demo i teraz na nowo je odkryli. Dali nam szanse na wydanie płyty. W najbliższym tygodniu mieliśmy pójść do studia i wydać płyte. Musieliśmy wymyśleć nazwe i wygląd okładki. Z nazwą poszło dość szybko ("I Brought You My Bullets, You Brought Me Your Love") pozostawał tylko problem okładki.
I wyszła taka dość ciekawa sprawa. Moi rodzice (a przynajmniej mama) chcieli poznać rodziców Franka. A rodzice Franka chcieli poznać moich rodziców. Po długim naleganiu stwierdziliśmy z Frankiem, że jednak zaryzykujemy. Umówiliśmy sie, że przyjde z rodzicami do jego domu. Już od wejścia do domu rozpoczęło sie piekło. Zaczęli sie kłócić. Ok... To była wojna a nie kłótnia! Z Frankiem nie mieliśmy pojęcia jak zareagować, więc tylko przyglądaliśmy sie wydarzeniom. Rodzice zaczęli nawzajem obrzucać winą. Rodzice Franka uważali, że gdyby nie ja to on byłby normalny i na odwrót. Niezbyt przyjemnie sie tego słuchało. Z resztą, ostatnio wszystko co rodzice mówili troche mnie raniło. Jedynym wsparciem i obroną był Mikey. Tęskniłem za czasami, kiedy rozmawiali ze mną w miare normalnie. Ale postanowiłem sie poświęcić sie dla Franka.
Podczas tej jakże wspaniałej kłótni, zaczęli gadać o naszej przyszłości. Skrótem mówiąc, mamy sobie wybić z głowy, że kiedykolwiek zamieszkamy razem. Jeszcze sie zdziwią. Mądry Gerard to wszystko logicznie zaplanował. Nie ważne. Wracając do kłótni. Kłócili sie tak chyba z godzine (że też im sie chciało). Jednak w końcu, powiedzmy że poszli na kompromis. No i nie chcą sie więcej widzieć.
A wracając do wydania płyty... Wydaliśmy ją. Niemal od razu staliśmy sie sławni. Nie mogłem w to uwierzyć. Udało nam sie. Po prostu nam sie udało. Rodzice nie byli jednak zbyt dumni, głównie dlatego że i ja i Mikey postanowiliśmy rzucić szkołe dla zespołu. Nasze życie sie zmienia. Na stanowczo lepsze. Długo o to walczyliśmy, ale w końcu wygraliśmy. Ludzie polubili nas takimi jakimi jesteśmy. A to chyba dla nas było najważniejsze.
Rodzice już w sumie nie zawracali mi aż tak głowy związkiem z Frankiem. Znaczy... cały czas sugerowali że może jednak wole dziewczyny. Ok.. może nawet chcieli zaprowadzić mnie do psychologa. Ale miałem na to totalnie wyjebane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz